1 rok 6 miesięcy i 8 dni czekaliśmy na Marysię. Okrążyliśmy ziemię 3 razy. Przez 557 dni nasza rodzina żyła w rozłące. Przeżyliśmy 8 operacji i 30 znieczuleń. Moje włosy posiwiały, a zmarszczki nabrały głębokości. Czuję się dzisiaj jak doświadczony taternik, jak wilk morski, jak górnik przed emeryturą. Czuję się dzięki temu co nas spotkało wyjątkowo, ale niech nikt nie waży się mi tego uczucia zazdrościć.
Dzisiaj zaczynam pisać bloga o tym, co przydarzyło się naszej córce Marysi, ale także nam jej rodzicom, bratu, babciom i dziadkom, naszym przyjaciołom, znajomym, lekarzom i pielęgniarkom, salowym i wszystkim tym, którym na drodze stanęła Ona. Marysia. Dziecko, które wie jak wygrać ze śmiercią.
Zaczynam pisać dzisiaj, bo dzisiaj skończył się początek.