Zapewne każdy miał w życiu taki moment, gdy wydawało mu się, że czas jak największy złośliwiec zamiast przynajmniej nie przeszkadzać, dopieka swą obecnością. Karetka była w 20 minut, a czas udawał że musimy czekać na nią połowę wieczności. Gdyby Kamila doznała całkowitego odklejenia łożyska zdążyła by umrzeć osiem razy. Na szczęście odklejenie było częściowe i umarła tylko pół raza zanim znaleźliśmy się w szpitalu powiatowym. Tu przerażone miny położnych i dyżurującej lekarki, gdy wykrzyczałem im Kogo Kamila zaraz urodzi, powiedziały mi wszystko.
– Tylko nie tu i nie teraz! – jęczały ich oczy.
Wystraszona lekarka bez chwili wahania wezwała karetkę i zabrali rodzącą do szpitala o trzecim stopniu referencyjności oddalonego o 90 km. Pomyślałem wtedy, że to dobra wróżba, że może się uda. Gdybym wiedział wtedy, że odklejenie łożyska może skończyć się śmiercią kobiety z powodu wykrwawienia w trzy do pięciu minut, sam wziąłbym skalpel i zrobiłbym cesarkę Kamili. Stało się inaczej. Zanim zapakowałem się do samochodu karetka pognała w ciemną noc. Bałem się jak sto diabłów, ale zapaliłem papierosa, dodałem gazu i za godzinę i kilkanaście minut byłem pod szpitalem. Tam czekali wściekli lekarze.
– Po co tu jechałaś? Chciałaś zabić dziecko i siebie? – zapytała obudzona lekarka.
A my wiemy swoje. W szpitalu powiatowym Marysia by nie przeżyła. Tam zamiast 11% miałaby 0% szans. Później zaczął się poród, a mi kończyły się papierosy.
Related posts
Zostaw komentarz
mam ciarki jak czytam, a to Wasze życie. Świetnie piszesz, wierzę w szczęśliwe zakończenie 🙂
View CommentDziękuję.
View CommentPodziwiam Waszą siłę.
View CommentPodoba mi się bardzo sposób w jaki piszesz.
Dzięki za pozytywny komentarz. Zapraszam znowu.
View CommentZaraziłam się ….wskakuje do sieci…. czekam na kolejne wpisy…czytam je na jednym wdechu…zatyka mnie poczucie cierpienia…bezradności a w oddali czai się nadzieja, nadzieja na lepsze jutro bez myślenia co było ale co będzie. Cieszę się, że zrzucasz ciężar z serca, z duszy… walczysz… walczysz o istotę prawdziwego życia…zderzając się często z maszynami świata…. z ludzką nieżyczliwością tam gdzie powinno być normalne a jest społeczna chujnia… z absurdami, z brakiem zrozumienia, lodem… ale idziesz na przód…niewyspany… zmęczony…głodny…całkowicie oddany sprawie…tej pięknej rodzinie…temu co nadaje życiu sens… a to spojrzenie pięknych…dużych czarnych oczu… wynagradza każdy trud….tatusiu…mamusiu…kochany bracie jestem tu i teraz…. i niech tak będzie…
View Comment